Lliria to malutka miejscowość jakieś pół godziny jazdy
metro-tramwajo-pociągiem od Walencji. Przejażdżka nie wychodzi jakoś specjalnie
drogo więc można sobie na taki luksus pozwolić i skoczyć na jeden dzionek do
miasteczka o niezwykle długiej historii. Lliria istnieje od ładnych kilku
tysięcy lat, w jej okolicach znajduje się kilka stanowisk archeologicznych
gdzie wykopuje się pozostałości osad z VI-IV wieku przed naszą erą. Można tez w
niej zwiedzić mauzolea i świątynię z
epoki rzymskiej, łaźnie arabskie, pozostałości murów i kościoły z okresu
średniowiecza, renesansowy piec miejski, w którym ongiś pieczono chleb dla
całej miejscowości, świątynie i pustelnie z wieku XVIII i nowoczesne muzeum
archeologiczne z epoki współczesnej. Jak więc widać, mamy tutaj przekrój całej
historii półwyspu iberyjskiego i pozostałości wszystkich ludów, które się przez
niego przewinęły. My osobiście zdecydowaliśmy się na opcję spacerową i
przeszliśmy dwugodzinny szlak, który prowadzi najpierw z miasta do bardzo
ładnego klasztoru św. Michała o przecudnym patio, a następnie wpierw wzgórzami,
potem już płaską dolinką okrąża miasto i prowadzi nas do malowniczych ruin
pustelni św. Barbary, z których to z kolei można zejść do Lliri droga krzyżową.
Miasteczko jest generalnie bardzo sympatyczne i spokojne. Wstępy do atrakcji, z
tego co mi wiadomo, są przystępne, a ceny w restauracjach czy kawiarniach dużo
niższe niż w Walencji. Miłe miejsce na niedzielny wypoczynek. A oto tradycyjnie mały fotoreportaż:
Lliria sama w sobie
Droga do klasztoru
I klasztor, z różnych perspektyw :)
Z klasztoru do pustelni:
I pustelnia: